Oczami
narratora:
Kolejny wschód słońca nad Bolson de mampi. Gorące promienie na nowo
rozpaliły złote piaski pustyni. Wszystkie zwierzęta żyjące w tych trudnych
warunkach jak najszybciej schowały się w głębokich norach, chroniących je przed
upałem. Największym paradoksem tego klimatu było to, że temperatura za dnia
sięgająca często powyżej czterdziestu stopni Celsjusza diametralnie spadała w
nocy nawet do okolic pięciu stopni. Nocne ochłodzenie odczuł pewien brunet,
który dzisiejszą noc spędził w jednej z oaz. Dopiero nad ranem poprosił swego
stróża o pomoc w tej sprawie.
- Duchu
Ognia! – krzyknął.
- Tak,
mistrzu Hao – spytał lewitujący obok duch.
- Mógłbyś tu
jakoś podgrzać ? – spytał szaman – Marznę.
- Ależ
oczywiście.
Po tych słowach temperatura w oazie znacznie wzrosła. W takich
warunkach młody szaman mógłby ponownie położyć się spać, ale nie chciał. Wolał
poczekać do wschodu słońca, żeby zobaczyć piękno tego zjawiska. Bardzo chciał
to zrobić. Nie wiedział nawet dlaczego. Może był to nawyk jeszcze za czasów
Asahy? Albo wewnętrzna potrzeba nadrobienia straconych lat? Był jeszcze jeden
powód. Hao nie mógł doczekać się podróży do Japonii. Mimo, że strasznie bał się
tej wyprawy. Każdy niewtajemniczony człowiek mógłby pomyśleć: Co strasznego w
powrocie do rodzinnego kraju? Właśnie rodzina była tego głównym powodem.
Asakura bał się, że jeśli ktokolwiek z rodziny dowie się, że On żyje będzie
chciał go zabić. Mimo, że z działaniami Asahy nie łączyło go tak naprawdę nic.
Niestety wiedział to tylko On, Duch Ognia i Król Duchów, więc to było marne
pocieszenie, ponieważ Władca świata niematerialnego im tego nie powie, a im
nikt nie uwierzy.
- Zaraz
ominiesz wschód słońca.
Z rozmyślań wyrwał go głos Ducha Ognia. Dopiero po kilku chwilach
brunet zrozumiał sens tych słów i od razu spojrzał na wyłaniającą się tak jakby
z ziemi łunę słońca. Tak, jak sądził wcześniej, wywarło to na nim ogromne wrażenie.
Nie ważny był już powód tego zachwytu tylko to, że zrobił to pierwszy raz z
własnej woli. Po kilku minutach wraz z wznoszeniem się słońca, atmosfera prysła
i Hao musiał zająć się bardziej przyziemnymi sprawami. Jednym z nich była woda.
Nie pomyślał o tym wcześniej, jeszcze
przed kąpielą.
- Duchu
Ognia - za zawołał szaman – Nie mamy
czystej wody.
- No tak –
stwierdził z zakłopotaniem duch – Zapomniałem, że ty pijesz wodę.
- Haha –
warknął młodzieniec – Czyli na razie przerzucę się na banany.
Duch nic nie powiedział tylko
wywrócił oczami. Hao przeciągnął się jeszcze ospale. Wstał, powoli doszedł do
kupki owoców i wziął się za jedzenie śniadanka. Mimo, że bardzo smakowały mu
banany, miał ochotę na coś innego, nowego. Asaha zawsze dbał o to co jadł.
Często mu coś nie pasowało. Bo ta za tłuste, bo to ma za mało witamin. Hao
wiedział, że to ważne, ale miał ochotę zaszaleć.
- Jak długo
będziemy lecieć do Japonii? – spytał nie spodziewanie Asakura.
- Sądzę, że
około pięciu godzin.
- Nie będę nic
brał do jedzenia, chyba przez te kilka godzin nie zgłodnieje.
Po zjedzeniu posiłku Hao na
wszelki wypadek wszystko posprzątał. Nie chciał ryzykować, że ktoś go wytropi.
Nadszedł czas odlotu, więc odszedł około pięćdziesiąt metrów od oazy aby
niczego nie uszkodzić.
- Hao
pamiętaj, że stworzenie kontroli w powietrzu jest trudne.
Asakura tylko pokiwał głową na
znak, że rozumie. Zamknął oczy i skupił się na foryoku. Wiedział, że jego stróż
nie zawiedzie więc…”Raz kozie śmierć”
- Powstań
Duchu Ognia! – krzyknął otwierając gwałtownie oczy. Momentalnie poczuł jak jego
stróż wyrasta znikąd. Nim się obejrzał stał już na trzydziestometrowym
monstrum.
- Kierunek:
Japonia – powiedział z szczerym uśmiechem Hao. Po tych słowach ognisty olbrzym
wzbił się z ogromną prędkością w powietrze.
Podczas lotu Hao podziwiał
otaczającą go przestrzeń. Spoglądał na mieniący się w blasku słońca ocean.
Obserwował chmury. Próbował je z czymś skojarzyć. Jedna z nich przypominała
głowę Yoh. Hao chciał mieć rodzinę. Niestety wiedział, że to nie możliwe.
-Hao, spójrz – odezwał się Yakei – Hokaido.
-
Ho…Ho…Hokaido – zastanawiał się szaman – Japonia.
- Za około
pół godziny, dolecimy do Tokyo.
- A nie
moglibyśmy lecieć gdzie indziej? – spytał z nadzieją Asakura.
- Izumo? –
spytał seishin.
- Nie –
zaprzeczył brunet –Po prostu może wylądujemy gdzieś pod Tokyo.
- Dobrze.
Po tych
słowach w Hao znów wrócił entuzjazm. Wiedział, że Duch Ognia miał racje, ale to
było dla Hao wszystko za szybko.
- Lądujemy –
ponownie rozległ się glos ducha stróża – Przeskocz na moją rękę, to położę Cię
na ziemi.
Asakura
zrobił tak jak polecił mu duch i już po chwili stał na ziemi. Miejscem jakie
wybrał seishin była polana blisko średniej wielkości groty.
- Wybrałeś
dobre miejsce – powiedział z uśmiechem szaman – Nie za daleko Tokyo, ale i nie
za blisko. No i mam gdzie spać – powiedział pokazując na jaskinie.
- Cieszę się
– stwierdził duch – Prześpij się. Jesteś pewnie zmęczony po podróży.
- Nie
zaprzeczył szybko szaman. Za szybko. – Dobra nie patrz tak na mnie. Odpocznę,
albo lepiej pomedytuje.
Hao usiadł
po turecku i wszedł w trans. W tym samym czasie Duch Ognia szukał czegoś na
kolacje dla bruneta. Jedyną rzeczą jaką znalazł były jagody. No cóż Asakura
będzie musiał się zadowolić tym co jest. Kiedy wrócił do obozu nie zastał go
medytującego tylko śpiącego. Nie chciał go budzić, więc zastanowił owoce przy
wejściu do groty.
*~Kilka dni później~*
- Duch Ognia
– zawołał szaman – Mam do ciebie pytanie.
- Słucham –
powiedział Yakei.
- Ludzie
żeby mieć pieniądze pracują? – widząc potakujące spojrzenie seishin’a
kontynuował – Więc znajdę pracę.
- Pracę? –
spytał głucho duch.
- Tak –
powiedział brunet – Przecież nie mogę jeść tylko owoców leśnych. Nie mam też
żadnych ubrań.
- Jeśli
chcesz – mruknął posępnie duch – Jest już późno, więc jutro poszukamy tej
twojej pracy.
- Dobrze –
powiedział entuzjastycznie młody szaman – Dobranoc.
Po tych
słowach skierował się do jaskini, by przenieść się do krainy Morfeusza. W tym
samym czasie Duch Ognia zastanawiał się skąd Hao tyle wie na temat
współczesnego życia. Zapewne była to sprawka Króla Duchów.
*~Nazajutrz~*
- Jestem
gotowy - powiedział bardzo entuzjastycznie szaman szaman. Może aż za bardzo frenetycznie.
Yakei tylko wywrócił oczami, zamienił się w małą ognistą kulkę i podążył za
rozradowanym brunetem. Na początku za namową swojego stróża Hao znalazł
aktualną gazetę i tam zaznaczył oferty dla osób niepełnoletnich i bez żadnego
doświadczenia. Nie było ich za wiele, ponieważ tylko cztery. Na pierwszy ogień
poszedł sklep z akcesoriami dla dzieci. Był on w pobliżu centrum, co za bardzo
nie pasowało szatynowi. No, ale cóż nie miał zbytnio w czym wybierać, więc
musiał się z tym pogodzić.
- Dzień
dobry – powiedział wchodząc do sklepu. Pierwsze co zobaczył był…róż. Wszędzie
na ścianach, meblach i podłogach. Najbardziej przeraziło go to, że ekspedientka
za kasą była ubrana również na różowo. Była dobrze po pięćdziesiątce. Włosy
prawie siwe, a na nosie wielkie okulary, w tym samym kolorze co reszta.
- Ja w
sprawie pracy – odezwał się Asakura podchodząc bliżej.
- Na kobietę
to ty mi nie wyglądasz, a zaznaczyłam to wyraźnie – mruknęła jak się okazało
właścicielka – Znasz się chociaż odrobinę na tym co tu jest – powiedziała
pokazując na różnego rodzaju rzeczy w większości nie znane brunetowi.
- J…J…Ja –
zająkał się brunet.
- Tak
myślałam – stwierdziła staruszka – Raczej nie mamy już o czym rozmawiać. Do
widzenia. – stwierdziła wskazując na drzwi. Hao opuścił sklep z posępną miną.
- Co za
babsztyl – rzucił w stronę ducha – Idziemy dalej.
Kolejnym
przystankiem młodego szamana była kawiarnia. Znajdowała się w spokojnej
dzielnicy Tokyo.
- Ohayo! –
odezwał się Hao wchodząc do herbaciarni.
- Ohayo -
przywitał go staruszek ubrany w granatowe, męskie kimono.-
- Ja w
sprawie pracy – powiedział szatyn. Po tych słowach ten miły z pozoru miły pan
zaczął mu się dokładnie przyglądać. Oglądał go z każdej strony w międzyczasie
mrucząc coś pod nosem.
- Lubisz się
tak ubierać? – spytał staruszek.
- Tak –
powiedział niepewnie szaman.
- Hm, a te
kolczyki są prawdziwe? – Hao pokiwał potakująco głową – Niestety nie mamy już
żadnego wolnego miejsca. A teraz przepraszam jestem zajęty.
Niestety,
nie pozostało Hao nic innego jak opuszczenie lokalu. Szaman bez słowa podążył
do kolejnego miejsca zatrudnienia. Tym razem miał sprawdzić się jako opiekunka
do dzieci. Po kilkunastu minutach drogi doszedł do niewielkiego budynku. Była
to nowo co wybudowana parterówka. Przeszedł przez piękny ogród wprost pod
ciemne drewniane drzwi. Bez chwili zawahania zapukał. Nie musiał długo czekać.
Drzwi otworzyła kobieta w średnim wieku. Ubrana była w zielony szlafrok, a na
głowie miała tego samego koloru ręcznik.
- Ja w…- nie
dokończył, ponieważ kobieta szybko mu przerwała.
-
Nieaktualne – krzyknęła, zatrzaskując drzwi tuż przed buźką Asakury. Hao
odwrócił się napięcie i ruszył w stronę dyskoteki.
- Duchu Ognia, czemu całe Tokyo się na mnie uwzięło? – spytał
żałośnie szaman – Co ja im takiego zrobiłem?
- Nic – powiedział duch – Hao, powiedz odczuwasz może w sobie coś
niepokojącego?
- Nie, ale w jakim sensie?
- Chodzi mi jeszcze o reishi.
- Nie, jeszcze nie.
Po kilku minutach doszli do dyskoteki. Był to nowy budynek i do tego
na obrzeżach miasta. Około kilometra od jego obozu.
- Ciekawe czy mam tu po co wchodzić? - spytał sam siebie szaman
stojąc pod drzwiami.
- Masz, masz – powiedziała niespodziewanie kobieta wchodząca do
budynki – Na pewno Cię przyjmą.
Była to dość niska blondynka, o niebieskich oczach. Była ubrana w
krótką, jasną sukienkę. Był koniec wiosny, więc nad czym się zastanawiać.
Brunet z nowym entuzjazmem wszedł do lokalu. Trwały tam prace wykończeniowe.
Jeden z pracowników pokierował go do gabinetu szefowej. Hao zapukał w dębowe
drzwi obklejone jeszcze folią.
- Wejść – usłyszał znajomy głos.
- Dzień dobry – przywitał się szatyn – To pani.
- To ja – uśmiechnęła się blondynka – Mam na imię Layla, a ty?
- Hao.
- Na razie trwają prace wykończeniowe, więc prace możesz zacząć za
dwa tygodnie.
- Świetnie – powiedział szatyn. Nareszcie coś mu się udało.
*~*~*
Rozdział pojawił się to dokładnie 6 stycznia o godzinie 10.00. W tym czasie jestem w kościele i czekam na podpis w indeksie. Jeśli kogoś ciekawi jak to możliwe. To proste ustawiłem czas publikacji wcześniej. Hm...Co do następnego rozdziału pojawi się on dopiero za 2 tygodnie. Powód: jestem wolontariuszem WOŚP. A finał jest 13 stycznia. A teraz dwa gify, które ukazują powstawanie znikąd Ducha Ognia. Są tutaj dzięki pomocy Yohao.
Zachęcam do komentowania.
Pozdrawiam ;*
normalnie nie rozumiem tych ludzi, ja bym takiego Haosia z miejsca brała do pracy;D (w ogóle nie rozumiem, czemu się do mnie nie zgłosił...)ciekawa jestem, co on będzie tam robił... w sumie nie będzie mnie to obchodziło, o ile tylko Yoh się tam zakręci, przez całkowity przypadek, rzecz jasnaXD
OdpowiedzUsuńależ niee... absolutnie po mnie nie widać, że uważam Haosiowe ukrywanie się przed bratem za głupi pomysł...==
rozdział się podobał:) buziaczki i czekam na next:)
Buttony dla ciebie czekają na malach-tow.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Moim zdaniem duch ognia troche "matkuje" do hao ale jest tak nawet słodko :) i" looking forward to next
OdpowiedzUsuńIndeksy - bierzmowanie. Wiem, mam tak samo. Jednak ja zazwyczaj czekam na podpis około 11:00 ^^ W sumie lubię te całe spotkania. :3 I brakuje mi ich, bo od miesiąca już nie miałam. A teraz jeszcze tylko czekać do lutego. Ech... No nic, gadam nie na temat.
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, co ludzi chcą od Hao. No dobra, praca w różowym sklepie to by była dla mnie katorga. Róż jest zły -.- Nie zdziwiłabym się, gdyby któregoś dnia Hao puścił tam pawia XD Ale znowu nie na temat. No, cieszę się, że ktoś zechciał Haosiowi dać pracę :3
Czekam na next.
Paa.
Wiesz, chciałabym zobaczyć jak Duch Ognia przewraca oczyma. To musi być pasjonujący widok. XD
OdpowiedzUsuńJa też nie wiem, co oni mieli od Hao. Ja bym good razu przyjęła. XDDobrze, że w końcu mu się udało.
Tak w ogóle, to Haoś nie ma co się martwić. Gdy tylko Yoh się dowie wszystkiego, nie będzie chciał już zostawiać braciszka samego. ^^
A może Anna namówi Yoh do znalezienia sobie pracy? I tak przypadkiem znajdzie ją tam, gdzie Hao :D
Coś czesto używasz słowa ,,powiedział". Czasami lepiej zastąpić je jakimś innym słowem. Znalazłam jeszcze kilka drobnych błędów w dialogach, ale nie chce mi się ich tu pisać. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, nie chciałam Cię urazić tymi uwagami ;)
Pozdrawiam i czekam na kolejną notkę ^^
Oczywiście, ze nie uraziłaś. O pracy Yoh nie pomyślałem. Szczerze wy w kółko mówicie o pogodzeniu bliźniaków. To nie będzie takie łatwe jak się wydaje. Może wcale ich nie pogodzę?
UsuńNa nową notkę długo nie będziesz czekać, ponieważ ukaże się ona dzisiaj.
Pozdrawiam ;*
PS: Rozdziały u ciebie nadrobię może jeszcze dzisiaj.