~*~*~
Pierwsze promienie słońca na nowo zaczęły
rozgrzewać piaski Bolsón de Mapimí. Była to wielka pustynia, na której
znajdowało się miasteczko pewnego plemienia. Raz na pięćset lat odbywał się
tutaj Wielki Turniej Szamanów, mający na celu wyłonienie Króla Szamanów.
Miasteczko ukazywało się jedynie na czas trwania Turnieju, a po jego
zakończeniu ginęło w piaskach pustyni. Dobie, bo tak nazywała się ta
miejscowość ponownie zniknęło. Nie było to spowodowane końcem rozgrywek, lecz
wielkiej bitwy, w której ucierpiał sam Król Duchów. Tysiące szamanów
startujących w turnieju z zawodem
opuszczało Bolsón de Mapimí. Tylko jeden szaman trwał w śpiączce od kilku dni.
Leżał nieprzytomny w małej oazie na północ od Dobie. Nad jego bezpieczeństwem
czuwał Duch Ognia, który był zaliczany do najpotężniejszych duchów obu światów.
Powodem śpiączki młodzieńca nie było wyczerpanie spowodowane ostatnią walką, w
której omal nie zginął. Lecz przyswojenie ogromnych pokładów foryoku i
zdolności należących niegdyś do jego przodka, Asaha Douji Asakura. Po długim
śnie chłopiec zaczął wracać do świata żywych. Powoli uchylił powieki. Wszystko
było rozmazane, więc ponownie zamknął oczy by pogrążyć się w ciemność. Nie był
przystosowany nawet do poruszania swym ciałem. Nigdy tego nie robił. Nawet w
łonie matki nie miał już władzy nad samym sobą. Król Duchów nie był taki głupi,
jak by się wydawało i ofiarował młodemu szamanowi umiejętności potrzebne do podstawowego
funkcjonowania. Gdyby tego nie zrobił w oazie leżał by teraz noworodek w ciele
piętnastolatka. Hao, bo tak miał na imię ów młodzieniec ponownie ponowił próbę
obejrzenia otaczającej go rzeczywistości. Pierwszym co zobaczył były liście
palmy kokosowej. Młody szaman myślał, że dla niego problemem będzie wykonanie
nawet najmniejszego ruchu. Nic bardziej mylnego. Był w pełni sprawny, jakby
nowo narodzony. Spokojnie wstał i rozejrzał się. Przed nim znajdował się mały
staw, osłonięty wokół palmami. Hao uklęknął na brzegu, napił się wody. Nie jadł
od kilku dni, więc doskwierał mu głód. Na jednym z drzew dojrzał żółte kiście
bananowca. Podszedł do rośliny. Upragnione śniadanie było na wysokości jakiś
dwudziestu metrów. Jako, że nie liczył na znalezienie drabiny, postanowił się
wdrapać. Zatarł ręce i ruszył w górę. Nie było to łatwym zadaniem. Drzewo miało
gładką kore uniemożliwiającą wspinaczkę. Po tym jak dziesięć razy obił sobie
pośladki postanowił się zreflektować i poszukać czegoś co ułatwi mu tą „walkę z
wiatrakami”.
- Może pomóc? – usłyszał rozbawiony głos Ducha
Ognia.
- Co?! – krzyknął młody szaman gwałtownie się
odwracając. Przed nim stał trzy metrowy stróż – No tak, przecież ty mi jeszcze
zostałeś...Po tym całym łubu-du w mundi inter mundos.
- Oczywiście, że zostałem. Myślałem, że
pamiętasz to ostatnie jak ty to ująłeś „łubu-du” w innym wymiarze.
- Tak tak , a teraz bądź tak miły i wejdź…wleć
na to drzewo i przynieś mi bananki.
- Przechodzisz wegetarianizm, mistrzu? –
spytał duch unosząc się w górę.
- A widzisz tu coś innego niż banany…Bo ja
nie…Więc z łaski swojej rusz się. To, że jesteś stary i wielki, nie znaczy, że
jesteś ode mnie mądrzejszy. – wyrecytował swoje zdanie młody szaman.
- A kto przed chwilą obijał sobie zakończenie
pleców. Ja czy ty? – zaśmiał się duch podając młodzieńcowi śniadanie. Hao miał
ochotę coś jeszcze powiedzieć, ale zrozumiał, że to ciągnęło by się w
nieskończoność. Po chwili zajadał swój upragniony posiłek. Miał ochotę na coś
innego, lecz wiedział, że nie może wybrzydzać.
- Duchu Ognia masz jakiś pomysł żeby się stąd
wydostać? – zapytał najedzony szaman.
- Jak to jak? – odpowiedział zdumiony – Jesteś
potężnym szamanem i masz mnie. Możesz wykorzystać Wielką Kontrole Ducha…I po
problemie.
- No nie wiem czy dam radę. Nie jestem Asahą i
nie mam takich zdolności – mruknął Hao
- Masz racje nie jesteś Asahą – powiedział
duch - Jesteś od niego o wiele lepszy. I nie martw się. Twoje foryoku jest
wystarczające abyś doleciał do Japonii.
- Po co do Japonii?
- Tam jest twoja rodzina.
- Ja nie mam rodziny. Zostawili mnie, chcieli
się mnie pozbyć!
- Nie, Hao – skarcił młodzieńca duch. – Zrobili, co było słuszne. Nie wiedzieli o twoim istnieniu. Nie mogli ryzykować
zachwiania równowagi. A po za tym…Do tej pory nikt nie wie o twoim istnieniu.
- To chyba dobrze? – zapytał szaman.
- Na razie tak – powiedział w zamyśleniu duch
– To, że przyswoiłeś ogromną moc nie znaczy, że umiesz się nią posługiwać. Lecz tego możesz się nauczyć. Na razie
wystarczy medytacja, a potem odnajdziesz starożytne symbole Asahy.
- Co? Jakie symbole? – dopytywał młodzieniec.
- Symbole to inaczej artefakty, dzięki którym
osiągniesz pełnie mocy. Asaha nigdy nie mógł opanować tej mocy, więc je ukrył.
Lecz ty masz wielki potencjał. Nie długo sam się wszystkiego dowiesz. A teraz
oddaj się medytacji.
- Teraz, kiedy powinienem korzystać z życia?
- Na pustyni? – zaśmiał się duch – Musisz
chociaż trochę pomedytować, aby móc wyzwalać foryoku powoli…Chyba, że chcesz
runąć w Pacyfik.
Hao nic nie odpowiedział tylko usiadł po
turecku pod palmą i rozpoczął medytacje. Zamknął oczy i skupił się na foryoku. Nie
było to łatwe. Takie zasoby energii trudno ogarnąć, a co dopiero przez
nastolatka nabuzowanego hormonami. Medytacja trwała kilka godzin. Hao czuł się
jak w transie. Odczuwał przepływ swojej mocy. Sam nawet nie wiedział, że to go
tak zafascynuje. Nie odczuwał przemijania czasu.
- Wystarczy – Hao z otępienia wyrwał głos
Stróża – Cały dzień spędziłeś na medytacji. Aż sam się dziwie, że tak szybko
nauczyłeś się kierować energią…
- To było niesamowite – krzyknął Hao – Foryoku
słuchało się mnie…Robiło co chcę. A tak na marginesie, kiedy się stąd zabieramy?
- Jako że umiesz panować nad swoim foryoku, to proponuje jutro o świcie. – powiedział duch - Mam nadzieję, że jeśli dolecimy do miejsc
zaludnionych dasz sobie radę z Reishi.
- Co! Z Reishi, przecież to mi głowę rozsadzi.
- Nie marudź…Idź się umyć, zjedź coś i połóż
się spać. A ja się rozejrzę.
Po tych słowach duch odleciał, a Hao zdjął
ubranie i poszedł się myć. Woda była przyjemnie chłodna. Po kąpieli Hao ubrał
się, zjadł i położył się spać. Duch Ognia unosił się w postaci płomyczka.
Zastanawiał się nad przyszłością Hao. Wiedział, że przed nim jeszcze długa
droga.
~*~*~
Za nami pierwszy rozdział. Wiele myślałem nad
koncepcją całej historii i myślę, że was zaciekawi. Rozdział pisałem cały
tydzień. Dodanie go planowałem na czwartek. No, ale tak wyszło, że mamy dziś
sobotę. To nie przez lenistwo, tylko minimalny okres czasu na pisanie
opowiadania.
Jako, że to już 3 gimnazjum chce mieć jak
najwyższe wyniki.
Do tego konkursy, w sumie pięć, 4 kuratoryjne
(Polski, Historia, Chemia, Fizyka) + olimpiada chemiczna.
Rozdział będę dodawał nie rzadziej niż jeden
na 2 tygodnie.
Chyba, że będzie to przed samym konkursem lub
będę naprawdę zajęty czymś z zajęć domowych.
Wśród osób czytających są oceniające, więc mam
pytanie:
Dodać wasze ocenialnie do linków?
No to chyba na tyle.
Pozdrawiam.
To do następnej ^^
EDIT(23.04.2013):
Rozdział poprawiony według wskazówek Lien.
Świetny rozdzialik :D
OdpowiedzUsuńOczywiście to jasne, że Hao musiał przeżyć, bo inaczej miałbyś ze mną do czynienia! *groźne błyski w oczach*
No i SZOK! Duch Ognia potrafi mówić?! :D
Biedny Haoś... Stłukł sobie...yyy... pewną część ciała xD
Widać, że bardzo napracowałeś się nad tą notką... Znalazłeś nawet nazwy pustyni... Ze mnie zbyt duży leń na takie szczegóły ;)
Żałuję też, że nie pomyślałam o wykorzystaniu starego imienia Hao przy moim opowiadaniu... Byłoby na pewno dużo prościej ^.^
Dobra, ale wracając do Twojej historii... Zapowiada się naprawdę genialnie, mam nadzieję, że rodzinka ciepło przyjmie Haosia i zrozumie, co się stało :D
Serdecznie pozdrawiam :*
PS: Wiem dobrze, co to znaczy olimpiada przedmiotowa xD Sama przygotowuję się teraz do 5 + jeszcze kilka innych mniejszych konkursów ^.^
Super Notka. Haoś będzie musiał się wszystkiego nauczyć od nowa. Trochę mu to zajmnie. Tym bardziej te przeklęte Reishi jak ja bym to miała to bym chyba zwariowała. ( No w sumie Asaho zwariował wybić całą ludzkość niedożeczne. A kto by odwalał brudną robote?)
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
"na czas trwania turnieju" - Turnieju.
OdpowiedzUsuńnie przytomny - nieprzytomny
Hao bo - przecinek po "Hao"
"do swojego przodka" - jego przodka i chyba powinien być przecinek po "przodka"
" Nie Hao – skarcił młodzieńca duch – Zrobili co było słuszne" - przecinek po "nie" i "zrobili". Kropka po "duch".O tej kropce często zapominasz.
zafascynuję - zafascynuje
"Wystarczy – Hao..." - kropka po wystarczy
chce - chcę
"A tak na marginesie kiedy się stąd zabieramy" - na końcu miast kropki znak zapytania. przecinek po "marginesie"
"Jako, że umiesz panować nad swoim foryoku. To proponuje jutro o świcie" - zamiast kropki przed "to" powinien być przecinek. "Jako że" chyba nie powinno być przecinkiem rozdzielane, podobnie jak "chyba że".
"to miejsc" - do miejsc
rade - radę
Od tego powinieneś zacząć, a nie "Inkwizycji". Ten tekst już teraz jest o niebio lepszy.
"łubu-du" mnie rozłożyło xd piękne to było :D idealne określenie dla wydarzeń z Sanktuarium:D
Hm... Haoś zachowuje się strasznie. Taki impertynencki... Myślałby kto, że żyjąc pod wpływem Asahy powinien być skromniejszy i bardziej nieśmiały.
Pozdrawiam i powodzenia na olimpiadach! Fizyka... brrrr:)
świetnie ^^ brak mi słów bardzo spodobało mi się to co piszesz mam nadzieje że bracia szybko się pogodzą no chyba że masz inne plany :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i czekam na next ^^
Ohayo~ :3 Weszłam na Twojego bloga przypadkiem. Widzę, że dopiero zaczynasz. Ja tak samo. XD Piszesz prostym językiem, który nie posiada dużo opisów. W tym przypadku to jednak plus, akcja nie dłuży się, ciągle idzie do przodu. Jetem fanką Hao, więc będę odwiedzać Twojego bloga i śledzić jego dalszą historię. : D
OdpowiedzUsuńJeśli chciałbyś odwiedzić mojego bloga, to zapraszam na yuna-shaman-king.blogspot.com Jak pisałam, też dopiero zaczynam. ^-^
NAPISZ NOWĄ NOTKĘ!!!!
OdpowiedzUsuńExtra :D
OdpowiedzUsuńCześć! Nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej informacji na when-the-darknes-falls.blogspot.com
OdpowiedzUsuńCześć! Nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej informacji na http://sk-new-story.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńO ty w gaźnik! Otaczają mnie geniusze! Olimpiady? Konkursy kuratoryjne? (4?! Ja tam tylko polski. Jak ty żyjesz, człowieku?) Czuję się mało mądra, żeby nie powiedzieć głupia. Notka fajna. Taki wstęp przed właściwą treścią. Nie wiedziałam, że Duch Ognia mówi! Niedawno zaczęłam czytać mangę, więc aż tak dobrze poinformowana nie jestem, chociaż tego się nie spodziewałam. Gada niczym nadopiekuńcza matka. Już to sobie wyobrażam: Hao jako mały urwis odrabiający lekcje i Duch Ognia w fartuszku z chochlą w ręku.
OdpowiedzUsuńMoże to dziwnie zabrzmi, ale miło, że jesteś facetem. Tyle jest blogów o SK a tak mało przedstawicieli płci nie-tak-pięknej! (Wybacz te niezbyt miłe słowa, ale czego można się spodziewać po feministce i anarchistce?) Kto powiedział, że jest to temat zarezerwowany wyłącznie dla kobiet? W każdym razie pozdrawiam Cię, zacna duszo i życzę dużo weny której, mam nadzieję, Ci nie brakuje.